fbpx
piątek, 29 marca 2024

„Czy wyobrażasz sobie, że pewnego dnia z kranu przestaje płynąć woda? Bohaterów Suszy właśnie to spotkało. Fabuła powieści jest niezwykle wciągająca i silnie oddziałuje na emocje. Książka pokazuje, jak poważne konsekwencje może nieść ze sobą brak wody. A silne susze to przecież tylko jeden z wielu skutków kryzysu klimatycznego”. – Inga Zasowska, aktywistka klimatyczna

„Susza to powieść, po którą warto sięgnąć, jeśli chcecie, by świat na chwilę zniknął – lektura tak bardzo was porwie. Ale warto też z innego powodu – jeśli nie chcemy, by nasz świat zniknął naprawdę. Może dziś losy bohaterów wydają się jeszcze nierealne, ale powinny być przestrogą. Tu i teraz”. – Justyna Suchecka

Piekący skwar, rażące słońce, suchość w gardle… jak długo jesteś w stanie przeżyć bez wody, nim posuniesz się do ostateczności?

Kalifornię nawiedza najdotkliwsza od stuleci susza. Najpierw zostaje zakazane napełnianie basenów, potem – podlewanie ogródków, aż pewnego dnia z kranów przestaje płynąć woda.

Przez kilka kolejnych dni 28 milionów ludzi będzie walczyć o przetrwanie. To doświadczenie zmieni każdego, komu uda się przeżyć.
Kiedy rodzice nastoletniej Alyssy nie wracają z wyprawy po wodę, dziewczyna z młodszym bratem i chłopakiem z sąsiedztwa wyruszają ich śladem i zostają zmuszeni do brutalnej walki o życie.

Biogram autorów

Neal Shusterman – amerykański autor książek dla młodzieży i dorosłych. Neal jest ojcem czwórki dzieci, mieszka w Kalifornii. Spod jego ręki wyszło wiele bestsellerów, m.in.: Głębia Challengera (YA!, 2017) seria „Żniwa śmierci” (Filia, od 2016). Planowana jest ekranizacja Głębi Challengera przez Disney+.

Jarrod Shusterman – syn Neala Shustermana. Pisze scenariusze i książki. Obecnie przenosi Suszę na ekran. Mieszka w Los Angeles.

Fragment

Książkę dedykujemy wszystkim, którzy próbują przeciwdziałać koszmarnym skutkom zmian klimatycznych – Autorzy

„Wszyscy będą pamiętać, co robili, kiedy w kranach zabra¬kło wody”, myślę. Jak wtedy, gdy zastrzelono prezydenta.
W kuchni za moim plecami Garrett otwiera lodówkę i chwy¬ta butelkę Gatorade o smaku Glacier Freeze. Pije duszkiem, ale powstrzymuję go po trzecim łyku.
– Odstaw to – mówię. – Zostaw coś na później.
– Ale teraz chce mi się pić – protestuje jękliwie.
Ma dziesięć lat, o sześć mniej niż ja. Dziesięciolatki mają problem z odraczaniem gratyfikacji.
Napoju i tak już prawie nie ma, więc pozwalam mu dopić. Sprawdzam, co jest w lodówce. Parę piw. Jeszcze trzy butelki Gatorade, mleko na wykończeniu i różne resztki.
Też wam się zdarza, że nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo byliście spragnieni, dopóki nie zaczniecie pić? Teraz wystarczy mi samo patrzenie na lodówkę, żeby to sobie uświadomić.
Nigdy wcześniej nie ogarnął mnie tak silny niepokój.
Z ulicy dobiegają głosy sąsiadów. Znamy ich – od czasu do czasu na siebie wpadamy. W większej masie wylegają jednak na ulicę tylko w Dzień Niepodległości albo podczas trzęsienia ziemi. Rodzice, Garrett i ja też wychodzimy kolejno na zewnątrz. Dziwnie jest stać tam całą gromadą, zupełnie jakbyśmy chcieli zasięgnąć porady albo przynajmniej szukali potwierdzenia, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeannette i Stu Leesonowie z naprzeciwka, państwo Malecki z noworodkiem i pan Burn¬side, który, odkąd pamiętam, wygląda na siedemdziesiątkę. Zgodnie z oczekiwaniami brakuje tylko naszych najbliższych sąsiadów, McCrackenów, którzy zawsze trzymają się z dala od innych i prawdopodobnie po wysłuchaniu wiadomości zabary¬kadowali się w swojej podmiejskiej twierdzy.
Sterczymy tak z rękoma w kieszeniach, unikając kontaktu wzrokowego, jak moi koledzy na szkolnym balu.
– No dobra – rzuca w końcu tata – kto z was wkurzył Ari¬zonę i Nevadę?
Wszyscy chichoczą. Nie powiedział nic szczególnie śmiesz¬nego, ale przynajmniej trochę rozładował napięcie.
Pan Burnside marszczy czoło.
– Nie chcę mówić: „A nie mówiłem?”, ale pamiętacie chyba, jak przepowiedziałem, że zagarną sobie to, co zostało z Kolora¬do? Dopuściliśmy do tego, żeby ta rzeka stała się naszą jedyną opcją. Nie powinniśmy byli nigdy tak się uzależniać.
Kiedyś nie wiedzieliśmy, skąd bierze się nasza woda – zresztą nikogo to szczególnie nie obchodziło. Płynęła z kranu i już. Ludzie zainteresowali się tym tematem dopiero wtedy, kiedy Dolina Kalifornijska zaczęła wysychać i ceny produk¬tów rolnych wystrzeliły w górę. Zaczęli się interesować przy¬najmniej na tyle, że uchwalali kolejne przepisy i głosowali nad propozycjami. Niektóre inicjatywy były z góry skazane na porażkę – jak uchwała „przeciwko lekkomyślnemu zuży¬ciu”, zabraniająca na przykład rzucania balonami napełnio¬nymi wodą – ale ludzie przynajmniej mieli poczucie, że coś robią.
– Las Vegas nadal ma wodę – zauważa ktoś.
Stu, nasz sąsiad, kręci głową.
– Taaa… ale właśnie próbowałem tam coś zarezerwować. Milion pokoi hotelowych i ani jednego wolnego miejsca.
Pan Burnside śmieje się posępnie, jakby niefart Stu sprawił mu satysfakcję.
– Dokładnie sto dwadzieścia cztery tysiące pokoi hotelo¬wych. Wygląda na to, że całkiem sporo ludzi wpadło na ten sam pomysł.
– Ha! Jeśli wszyscy będą próbowali tam dojechać, wyobraź¬cie sobie ten korek na międzystanówce – mówi mama z lekkim Schadenfreude. – Nie chciałabym w nim utknąć.
Dokładam swoje trzy grosze:
– Skoro przeznaczają wszystkie dostępne zasoby „na po¬trzeby niezbędnych usług”, to znaczy, że jeszcze coś zostało. Powinno się ich zmusić, żeby część racjonowali dla ludności, jak przy rotacyjnych wyłączeniach prądu. Żeby każda dzielnica codziennie przez chwilę miała trochę wody.
Rodzice są pod wrażeniem. Inni patrzą na mnie z rozczu¬leniem, jakby chcieli powiedzieć: „Czyż ona nie jest cudna?”, co doprowadza mnie do szału. Rodzice twierdzą, że zostanę prawniczką. Kto wie, ale pewnie będzie to jedynie sposób na osiągnięcie innego celu – jakiego, jeszcze nie wiem.
Teraz nam to nie pomoże i choć swój pomysł uważam za dobry, podejrzewam, że ci na górze za bardzo pilnują własnych interesów, żeby wprowadzić coś takiego. Zresztą może wcale nie ma tyle wody do podziału.
Rozlega się sygnał esemesa. Jeannette spogląda na smartfon.
– Bosko. Moi krewni w Ohio właśnie się dowiedzieli. Jak¬bym miała za mało własnego stresu…
– Odpisz: „Przyślijcie trochę wody” – żartuje tata.
– Damy sobie radę – mówi mama krzepiąco. Jest psycholoż¬ką kliniczną, więc pokrzepianie ludzi to jej druga natura.
Garrett, stojący w milczeniu, podnosi do ust swoją butelkę Gatorade… i na chwilę wszyscy przestają rozmawiać. Mimo¬wolnie. Jakby się mentalnie zapowietrzyli na widok mojego brata przełykającego orzeźwiający, błękitny płyn. Wreszcie ci¬szę przerywa pan Burnside.
– Jeszcze pogadamy – mówi i odwraca się, by odejść. Za¬wsze kończy konwersację w ten sposób. To sygnał, że nasze małe luźne zgromadzenie może się rozejść. Wszyscy się żegnają i wracają do domów… ale niejedno spojrzenie omiata trzyma¬ną przez Garretta pustą butelkę po napoju.

Poprzedni

Billy Summers

Następny

Kosmetyki Dermash z biodostępną kurkuminą – magiczną rośliną Wschodu

Zobacz również to: